niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 4.

... Siedziałam nad tym telefonem kilka minut i cały czas rozmyślałam, co on mógł mi napisać. W końcu stwierdziłam, że i tak kiedyś muszę to zrobić, więc dlaczego nie teraz ? Kliknęłam przycisk 'otwórz' i wyświetliła mi się krótka wiadomość :  ' jeśli chcesz wiedzieć co postanowiłem, przyjdź do parku jutro o 21.'
Było już późno, więc poszłam wziąć szybki prysznic i od razu się położyłam. Jednak nie mogła zasnąć. Cały czas myślałam to o dzisiejszym dniu, to o jutrzejszym, jakby jutro miało zaważyć na całym moim życiu... i w sumie tak miało być, bo dla mnie życie bez Harryego nie ma sensu. Zanim się obejrzałam była już 3 w nocy, więc przymusowo postanowiłam zasnąć aby jutro jakoś wyglądać. Szło mi to opornie, ale w końcu się udało.   Rano obudziłam się strasznie zmęczona i jeszcze bardziej przybita wczorajszymi wydarzeniami. Chciałabym, aby to wszystko okazało się tylko złym koszmarem, ale jednak taka prawda, to była rzeczywistość. Poszłam do łazienki, trochę się ogarnąć. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam delikatny make-up i powędrowałam do garderoby. Jak zwykle miałam problem co na siebie założyć, jednak po kilku minutach wybrałam TO . Zeszłam na dół i w jadalni spotkałam rodziców. Wiedziałam co to oznacza.
- Sam, powiesz nam w końcu, co się wczoraj wydarzyło ? - zapytała mama.
- Mamo, pamiętasz mojego 'chłopaka' z którym byłam w wakacje ? 
- Tego, przez którego później płakałaś przez miesiąc ? - spytała z coraz wyższym tonem
- Tak, no bo spotkałam go no i ... nocowałam u niego.
- Ale spałaś z nim ?! - moja mama otwarcie rozmawiała ze mną na takie tematy, więc mnie to specjalnie nie zdziwiło.
- Nie, nie spałam z nim. Tylko u niego nocowałam. - ale mało brakowało, powiedziałam już sama do siebie. Zjadłam śniadanie i poszłam na górę do swojego pokoju. Tam czekała już na mnie Mia.
- Ej, wchodź szybko na Twittera! - wykrzyczała, machając mi przy tym swoim telefonem przed nosem. Wywnioskowałam, że ma Twittera w telefonie i zobaczyła tam coś ciekawego. Nie miałam ochoty się z nią kłócić, więc zrobiłam to o co mnie prosiła. Taak, prosiła, haha. 
- A dokładnie na co mam wejść ? - spytałam z rozbawieniem.
- No jak to na co ?! Na konto Hazzy ! - mówiła do mnie jak do niedorozwiniętej. A gdy usłyszałam 'konto Hazzy' w sekundzie moje serce zaczęło bić 10 razy szybciej. Zrobiłam to co mówiła i spełnił się to, czego tak bardzo się obawiałam. Bez zastanowienia zaczęłam czytać na głos ostatniego Tweeta, którego dodał jakieś 10 minut temu.
- 'Wiecie jak to jest stracić w momencie kogoś, kogo tak bardzo się kocha ? Ja właśnie się przekonałem...' - z każdym wyczytanym, kolejnym słowem moje serce stopniowo zamierało... Czyli mogę już się domyślać że to koniec ? Bo o co innego może chodzić, czuła jak moja dusza rozrywa się w tym momencie na drobniutkie kawałeczki, których sama nie poskładam. Ani nikt inny, tutaj potrzeba Harryego. On jest jedynym lekarstwem, które już prawdopodobnie, na zawsze straciłam... Tak głęboko się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, że Mia mną potrząsa..
- Ej, Sam ! Obudź się ! Wiesz o co mu chodzi ? - pytała dociekliwie.
- tak, chyba tak. O mnie.. - odparłam i położyłam się na łóżko i leżałam tak bez żadnego ruchu. Już żadne słowa do mnie nie docierały. Postanowiłam, że nie mogę czekać do 20 żeby to wyjaśnić. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam z domu. Chciałam iść prosto do Hazzy i wyjaśnić mu jeszcze raz to wszystko, z nadzieją że mnie wysłucha. Zaczęłam biegnąć, a  z nieba zaczęły spadać pojedyncze kropelki, jednak z sekundy na sekundę, deszcz stawała się coraz bardziej wyrazisty i natarczywy. Na ulicach było widać już kałuże, a ja coraz mnie widziałam, przez rozmazany makijaż... Gdy przechodziłam przez drogę, usłyszałam tylko głośny pisk opon i....

Z PERSPEKTYWY HARRYEGO.
 ( włączcie teraz TO i wracajcie do czytania )

Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Podniosłem go, a na wyświetlaczu ujrzałem numer Mii. Ale kto to jest ? Na początku nie mogłem skojarzyć skąd ją znam, ale później przypomniałem sobie, że poznałem ją w klubie, była razem z.... Sam. Odebrałem..
- Słucham ? - niepewnie zacząłem.
- cześć, tu Mia. Ja przepraszam, że dzwonie do ciebie tak późno, ale stwierdziłam, że powinieneś wiedzieć - w tym momencie załamał jej się głos - Sam jest w szpitalu i walczy o życie... Ona może... nie przeżyć.-W tym momencie upuściłem telefon i stałem jak wryty.. Dopiero po momencie się opamiętałem i szybko chwyciłem klucze i wybiegłem z domu. Miałem taki natłok myśli w głowie, że nie wiedziałem już o czym myśleć. Sam, pewnie szła do mnie... Właśnie teraz mogę stracić jedyną osobę na której mi zależy... Nie ma takiej drugiej jak ona, jest niepowtarzalna i idealnie pasuje do mnie... Tworzymy zgrany duet i tego powinienem się trzymać. Mogłem dać jej wszystko wczoraj wytłumaczyć, a nie po prostu odejść i ją olać. Gdybym jej wysłuchał, może dzisiaj siedzielibyśmy razem u mnie i do niczego by nie doszło,  a teraz ? Ona może odejść... na zawsze ! Ale ze mnie palant ! Tysiące myśli przewijały mi się przez głowę.. Pojechałem do najbliższego szpitala, bo stwierdziłem że na pewno tam będzie, ponieważ następny jest dopiero kilkadziesiąt kilometrów stąd.. Zaparkowałem z piskiem opon, to nie miało znaczenia. Dla mnie liczyło się teraz tylko to, aby być blisko niej. Wszedłem do szpitala i tylko krzyknąłem :
- W której sali leży Samantha Grow ? - spytałem ze strachem.
-  246. - odparła pielęgniarka. Na windę musiałbym czekać kilka minut więc postanowiłem wbiec po schodach, w końcu 4 piętra to nie tak dużo. Normalnie pewnie odczuwałbym zmęczenie po takim biegu, ale teraz to nie miało najmniejszego sensu. szybko znalazłem salę, a obok niej siedzieli jej rodzice i Mia.
- Mogę do niej wejść na chwilę ? - zapytałem jej rodziców, a oni tylko groźnie na mnie popatrzyli i powiedzieli że mam się streszczać.. Wszedłem powoli, i zobaczyłem ją. Całą poobijaną w bandażach, i popodpinaną do różnych urządzeń. Przykucnąłem obok jej łóżka i powiedziałem.
- Sam, proszę posłuchaj mnie. Nie wiem czy mnie słyszysz , ale jeśli przejdziesz przez to, jeśli się wybudzisz, już nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? Nigdy. Już zawsze będziemy razem i nie dopuszczę aby coś ci się stało. Tylko proszę, przejdź przez to, obudź się. - I wtedy usłyszałem jak coś zaczęło pikać.
- Lekarz ! szybko, coś się dzieje ! - zacząłem krzyczeć. W  kilka sekund już wyproszono mnie z sali a wkoło jej łóżka zgromadziło się kilku lekarzy.. Wszystko działo się tak szybko. Już nie wiedziałem co się dzieje.. Oczy mi się zaszkliły i nawet nie wiem kiedy, ale łzy zaczęły ściekać mi po policzku... Jeden z lekarzy wyszedł z pokoju Sam i kierował się w moją stronę... Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać.
- Pan jest chłopakiem Sam ? - usłyszałem niski i smętny głos lekarza. Bez zastanowienia i z pewnością w głosie odrzekłem.
-Tak.
- Proszę za mną, musimy porozmawiać...
Wstałem jak poparzony i ze strachem poszedłem za lekarzem.



I jak ? Podoba wam się ? Jak będzie 6 komentarzy, to dodam następnego ;)
proszę, piszcie swoje szczere opinie w komentarzach, to znaczy dla mnie bardzo wiele ;)

5 komentarzy:

  1. Aaa mega <3
    Nie mogę się doczekać następnego! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże niesamowity.Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. jezus maria, dawaj dalej . *,* niesamowita jesteś ; D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialnyyyyyyyyyyyyyyyy ! Pisz wiecej i szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaaa... świetny :D . Pisz więcej . proszę :D

    OdpowiedzUsuń